top of page
Szukaj

Wyrusz z nami w drogę!

  • Zosia Świerczyńska
  • 2 lip 2015
  • 5 minut(y) czytania

WP_20140805_005.jpg

Wyrusz w drogę z nami!

Jedyne, co może zatrzymać to strach i niepewność czy sobie poradzimy. Kiedy zrobi się już ten pierwszy krok i zdecyduje się pójść, już pierwszego dnia odkrywa się, że to niesamowita przygoda, która zbliża do ludzi i do Boga. Sześć dni wspaniałego czasu. Szalona wyprawa dookoła świata? Nie! Piesza Pielgrzymka do Częstochowy.

Zawsze chciałam iść. Ale jakoś tak nie było z kim, nie wiedziałam gdzie się zapisać, jak to wszystko wygląda. Nie było kogo zapytać, nie chciało się poszperać, by znaleźć jakieś informacje. W końcu, pomimo wielu niepewności postanowiłam pójść pieszo do Częstochowy.

Siostra i brat

Pierwszy dzień na pielgrzymce pamiętam do dziś. Setki osób w sandałach i skarpetkach idących przez miasto, machających do ludzi, z entuzjazmem przemierzających kolejne kilometry w upale, do tego śpiewających na całe gardło. I zawsze z uśmiechem na twarzy. Czułam ogromny szacunek do tych ludzi, że idą twardo z intencją w sercu do Matki Bożej, pomimo wszystkich trudności. Pamiętam jak ktoś zagadnął wtedy do mnie – Hej, siostro, śpiewaj głośniej, bo cię nie słychać! – pomyślałam, kurcze, jaka siostro? Szybko wytłumaczono mi, że tak zwraca się do siebie na pielgrzymce – osoby to nie są jakieś „hej, ty!”, tylko siostry i bracia. Wtedy też zrozumiałam, dlaczego wszyscy wyglądali tak, jakby znali się od zawsze, pomimo że niektórzy widzieli się pierwszy raz. Pomagają sobie, biorą pod rękę osoby, które są zmęczone, chociaż sami nie mają już siły, nie oczekując niczego w zamian.


Modlitwa czy zabawa?

Ktoś mógłby pomyśleć, że modlić się cały tydzień to zdecydowanie nie dla niego. Przecież to nudne i dobre dla babć. No więc jak to jest z tą pielgrzymką? Modlitwa to podstawa, ale jest też czas na zabawę. Standardowy dzień na pielgrzymce zaczyna się mszą świętą. Potem w drodze, na którą składa się kilka odcinków po parę kilometrów, podzielonych co najmniej godzinnymi postojami, śpiewa się godzinki, odmawia różaniec, do którego pisze się swoje intencje, koronkę do Miłosierdzia Bożego, ale też i śpiewa „Hej Sokoły” czy „Hej z góry, z góry”, są nawet konkursy czy konferencje. Po dojściu do miejscowości, gdzie nocujemy organizowane są także „pogodne wieczorki”, czyli pielgrzymkowe „dyskoteki”, na koniec których śpiewa się Apel Jasnogórski trzymając się razem za ręce. Wieczorami jest także czas na adorację Pana Jezusa w kościele, by oddać Mu wszystkie troski dnia i obawy przed kolejnymi. Modlitwa nie wyklucza tego, że można się też dobrze bawić.


Mówisz masz

Są momenty kryzysu. Ale najpiękniejsze jest to, jak problemy, mniejsze czy większe, dosłownie same się rozwiązują. Kiedyś szukałam z siostrą domu, w którym mogłybyśmy skorzystać z łazienki, ponieważ w szkole w której nocowaliśmy nie było prysznicy. Ludzie, którzy przyjmują pielgrzymów chętnie udostępniają swoje domy czy łazienki. Krążyłyśmy tak jakiś czas, kiedy spostrzegłyśmy część męskiej bielizny leżącej na chodniku. Śmiałyśmy się, że ktoś z pielgrzymów musiał zgubić po drodze. Okej, śmiech śmiechem, ale łazienki nadal nie mamy. Pomyślałam „Jezu, weź jakoś pomóż!”. Wtedy zobaczyłyśmy biegnącą w bardzo szybkim tempie postać chłopaka, który czerwony na twarzy patrzy na własną zgubę na chodniku pod naszymi nogami - To właśnie moje, zgubiłem! A wy szukacie łazienki? Chodźcie ze mną, tamci państwo na pewno was przyjmą! - no i mnie zamurowało.

Przeżyj to sam

Sam moment wejścia do Częstochowskiego Sanktuarium jest bezcenny. Nie da się tego opisać żadnymi słowami. To trzeba przeżyć! Potwierdzą to wszyscy ci, którzy byli na pielgrzymce. Do Częstochowy wędrują i nasi parafianie, a niektórzy z nich podzielili się swoimi doświadczeniami.


Katarzyna Dominik:

Pierwszy raz wyruszyłam w drogę na Jasną Górę w 1998 roku jako młode dziewczę mające zaledwie 16 lat i nie wiedziałam tak naprawdę co mnie czeka, jednak czułam, że chcę iść. Tak rozpoczęła się moja życiowa pielgrzymka, która trwa do dziś.

Gdy 17 lat temu po raz pierwszy pakowałam plecak miałam tysiące obaw m.in. czy dojdę o własnych siłach, czy podołam temu wyzwaniu, czy starczy mi wiary, czy moi bliscy, których zostawiam w domu poradzą sobie beze mnie, czy pogoda dopisze, czy będę miał gdzie spać i co jeść, a przede wszystkim czy Bóg pozwoli mi wytrwać, bowiem odwrotu już nie będzie.

Aczkolwiek już pierwszego dnia po wyruszeniu na szlak doznałam niewytłumaczalnej łaski, bowiem tak szybko jak się pojawiły, a może nawet szybciej, moje obawy zniknęły niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz już wiem, że to była Opatrzność Boża, która nie tylko pozwoliła mi wytrwać i dotrzeć do Matczynych bram Jasnej Góry, ale też dodała mi sił, aby kontynuować tę pielgrzymkę przez kolejne lata, a było ich sporo.

Przez te wszystkie lata spędzone w drodze bardzo wiele się nauczyłam, poznałam wielu cudownych ludzi, otrzymałam „pielgrzymkową rodzinę”, doznałam ogromnej ilości łask Bożych, a przede wszystkim dowiedziałam się bardzo wielu rzeczy o sobie, o swoich słabościach i możliwościach oraz odkryłam coś bardzo cennego, odkryłam samą siebie w oczach Boga.

Wielu ludzi uważa, zresztą bardzo stereotypowo i błędnie, że pielgrzymka to tylko i wyłącznie modlitwa, wyrzeczenia i męcząca podróż, niemniej jakże się mylą. Oczywiście jest modlitwa, pokuta, zaduma, pokora, łzy, wyciszenie…, ale jest też radość, śmiech, zabawa, humor i niezwykle wspaniali ludzie, którzy na każdym kroku są przy tobie aby „podnieść gdy się upadnie”. A podczas wędrówki można zaliczyć wiele upadków, i wcale nie mam na myśli fizycznego potknięcia, ale „upadku” duszy i serca, a te są najcięższe i najtrudniej się z nich podnieść. Jednak jak wspomniałam są „ciche Anioły”, które zawsze nas podniosą, za co z całego serca im dziękuję.


Paulina Lenart:

Często kiedy zapytam znajomych z czym kojarzy się pielgrzymowanie na Jasną Górę odpowiedzi mnie zaskakują.

Tak naprawdę żeby można było o nim cokolwiek powiedzieć - po prostu trzeba tam być! Pielgrzymka ma w sobie "coś" czego nie ma żadna inna forma rekolekcji. Każdy krok, chwila, dzień ma olbrzymie znaczenie, bo prowadzi do konkretnego celu! Każda rozmowa z drugim człowiekiem to nieopisana chwila radości, często zaskakującej, bo na pielgrzymce można spotykać zupełnie różnych ludzi, którzy idą mając zupełnie różne powody i intencje, ale każdy chce dojść do tego samego celu, by móc je powierzyć na Jasnej Górze. Każda piosenka, modlitwa, cisza w drodze to motywator, który dodaje sił, który sprawia, że bolące stopy nie mają znaczenia, że patrzymy na to, co przed nami!

Na pielgrzymce byłam jako pielgrzym oraz jako osoba pomagająca w jej organizacji. Zupełnie różne punkty widzenia, ale najważniejsze - nie zmienił się cel pielgrzymowania. Kiedy wiem po co tam idę, kiedy znam cel to nawet paskudna pogoda, złe samopoczucie, bolące nogi, brak znajomych, lęk przed tym, że nie dojdę...nie przykryją tego, co najważniejsze! Więc znajdź cel i pielgrzymuj... NAPRAWDĘ WARTO!


Marta Świerczyńska:

Idąc na pierwszą pielgrzymkę najbardziej obawiałam się czy dojdę, czy nie nabawię się kontuzji w drodze, ponieważ uprawiam sport i byłoby dużym problemem, gdybym przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu nie była w pełni zdrowa. Na szczęście Pan Bóg jak zawsze nie zawiódł. Nie dość, że wróciłam cała i zdrowa to jeszcze z podwójną siłą i motywacją do pracy. W trakcie pielgrzymki znalazłam odpowiedzi na wiele pytań dotyczących życiowych wyborów, dzięki którym podjęłam decyzje, których nie żałuję. Warto pójść na pielgrzymkę z intencjami – własnymi, czy też naszych bliskich - Matka Boża zawsze wysłucha i wskaże drogę!


1.JPG


 
 
 

Comments


Featued Posts 
Recent Posts 
Find Me On
  • Facebook Long Shadow
  • Twitter Long Shadow
  • YouTube Long Shadow
  • Instagram Long Shadow
Serach By Tags
bottom of page