Refleksja po XXXV Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę
- escobar1983
- 24 wrz 2015
- 3 minut(y) czytania

"Nie wiem czy zazdrościć czy współczuć" - tymi słowami pożegnała mnie znajoma przed wyruszeniem na pielgrzymi szlak, spoglądając na termometr wskazujący prawie 40 stopni...
Bo najtrudniej jest podjąć decyzję! W tym roku pielgrzymka miała dla mnie wyjątkową wartość, chociaż do ostatniej minuty przed wyruszeniem nie wiedziałam, czy na niej będę... Dlaczego? Bo codziennie pojawiało się, doskonale każdemu znane, „COŚ”, co powoduje, że podjęcie decyzji staje się bardzo ciężkie - dla mnie były to wakacyjne zobowiązania. Podświadomie czułam jednak, że jeżeli mam tam naprawdę być to będę i nie mam się o co martwić. Mimo wszystko to nie ułatwiało niczego. Przez długi czas zastanawiałam się: z kim? po co? i dlaczego? Nigdy nie pomyślałabym, że te pytania będą tak trudne, lecz to one pomogły mi w tym, że podjęłam kolejny wspaniały wybór w moim życiu, który potwierdzałam przez kolejne dni pielgrzymowania.
Znajomi w górach, nad morzem, na basenie... A ja szłam... szłam z tłumem ludzi, którym wystarczał spray do kwiatów i wąż ogrodowy żeby być najszczęśliwszym tłumem na ziemi. Dosłownie! Nawet mmsy z pozdrowieniami znad morza nie były tak piękne jak widok biegnących po kilka kropel wody pielgrzymów – widok ludzi, którzy potrafili docenić najdrobniejsze rzeczy. W którymś dniu powiedziałam jednej z sióstr, że zwiedziłam w te wakacje piękne miasta, morze, jeziora i inne atrakcje, które zapamiętam na długo, ale nie można porównać miejsca do którego się jedzie z miejscem, które samemu się zdobywa! I to jeszcze niosąc tam całe swoje życie - swoje problemy, obawy, dziękczynienie... Zdecydowanie mogę powiedzieć, że pielgrzymka to mój najbardziej udany wakacyjny pomysł, bo pozwolił na doświadczenie czegoś, czego nie miałam w żadnym innym miejscu.
Droga... Droga na Jasną Górę jest jakby drogą wgłąb. Każdego dnia możesz poznać siebie, bo chociaż wiele planujemy i wiele jesteśmy w stanie przewidzieć to większość tego, co nas spotyka jest zupełnym zaskoczeniem. W tym odkrywaniu można dostrzec wiele rzeczy, ale jedną z najpiękniejszych i najistotniejszych jest to, że zauważasz, że z dobrymi ludźmi nigdy nie zostajesz sam. A człowiek nie da rady być samowystarczalnym, choć bardzo chciałby takim być! Zabraknie igły, będę miał zbyt mało wody, albo będę potrzebował by ktoś wyjął mi ją z plecaka w trakcie marszu... błahe sytuacje, drobne rzeczy, które jednak bardzo uczą pokory. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka, szczególnie w czasie pielgrzymki, i bardzo cieszą sytuacje, gdy ludzie spotkani na naszej drodze robią wszystko po to, żeby szło się lepiej. Zupełnie za nic... Emocje, które im towarzyszą są tak różne: wiele osób zazdrości, inni podziwiają, jeszcze inni współczują, wielu prosi o modlitwę... I to ta zazdrość budzi w mijających mieszkańcach chęć do wyruszenia za rok, i to ten podziw mobilizuje nas do większego dawania świadectwa, i to współczucie "rzucających" obelgami przechodniów uczy, że nie jesteśmy tam bez sensu - mamy za kogo i o co się modlić! I to właśnie w tej drodze mamy szansę docenić siłę modlitwy, którą zanosimy we własnych intencjach, ale i w tych o które prosili nas inni.
Nie mając nic doceniłam wszystko! Może mój świat nie przekręcił się od razu o 360 stopni, ale z każdej sytuacji mogłam wynieść kilka stopni zmiany siebie. Począwszy od tego dlaczego tam byłam, poprzez to jak tam dotarłam, kogo poznałam, czego doświadczyłam... dzięki temu wróciłam niby taka sama, ale zupełnie inna. Mogłabym opisać mnóstwo sytuacji, które poruszyły serce na pielgrzymim szlaku, ale tak naprawdę żadne słowa nie odzwierciedlą tego, co przeżyłam. Jedynie mogę napisać, że teraz, kiedy mijają dni po powrocie do rzeczywistości, bóle minęły i emocje opadły wiem, że ta wędrówka dała mi coś czego nie dał żaden inny wyjazd - nie mając nic doceniłam wszystko!
Comments